Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 099.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Chciał sam z Wójtem mówić, a upewnić się, iż go mieszczanie na sztych nie wystawią.
Z nim też nic jeszcze nie umówiono pewnego.
Gdy kolej przyszła na Wójta, który do Czech jeździł, ofiarując Kraków i inne ziemie mające się poddać Bolesławowi, jako lenno koronie Wacławów — Albert począł ociągając się.
— Nie udało mi się dokonać com zamierzał, tak jak zamierzałem. Jechałem, jak wiecie, polegając najwięcej na Ulryku Boskowiczu i jego powinowatych, iż mi u króla Jana Luksemburczyka pomogą. Tym czasem trafiłem na to, iż król właśnie wyprawę przeciw Boskowiczom przedsięwziąwszy, zamki ich zdobywał, wichrzycieli do posłuszeństwa zmuszając.
Z samym królem Janem, gniewnym, iż mu się poddani buntowali, mówić było trudno. Odgrażał się na małego księcia. Ślązaków też nie chce mieć, powiadając, iż sam przyjdzie odbierać, co mu należy.
Wójt zamilkł chwilę i dodał:
— Mniejsza o Czechów, którzy w domu mają co czynić.. Nie przyjdą rychło.. Bolesław nam starczy, tego ja skłonić muszę.
Wszyscy tedy potwierdzili, iż nikt z Bolesławem lepiej sobie nie poradzi nad Wójta, nakłaniając go, aby nie zwlekał.
Jechać mu trzeba było koniecznie.
— Tak, — odparł Albert — ale już mnie na