Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

iż przeciw niej porywać się było szaleństwem.. Z zamkiem co począć mieli?
Kasztelan co najprędzej szedł z żałośną nowiną do księżnej.
Jadwiga w pożyciu z mężem przejęła była męztwo i wytrwałość jego. Przetrwawszy wiele umiała cierpieć. — Pakosław wiedział o tem, ale sam ojcem będąc, litował się niewieście, która o los dzieci zatrwożyć się musiała.
Szedł, lecz im bliżej był, tem zwłóczył więcej, rad by go kto uprzedził. I stało się jak żądał, bo sługi wpadły naprzód do księżnej z płaczem, oznajmując, że Ślązacy Kraków zajęli.
Syna pochwyciwszy na ręce księżna, jak stała do przedsieni wybiegła. Tu spotkała kasztelana, który całe męztwo odzyskał.
— Brońcie zamku! ratujcie dziecię moje! — zawołała żywo. — Władysław nadciągnie niechybnie z odsieczą. Dopóki go się nie doczekamy, musiemy się bronić!
— Miłościwa pani — odparł kasztelan. — Myśmy na to przygotowani i inaczej nie może być.
Księżna przyciskała do piersi dziecię strwożone, łzy płynęły jej z oczów, lecz spojrzawszy na Pakosława, którego męzka twarz cały swój pokój zachowała — odetchnęła lżej.
— Zamku nie poddamy! — powtórzyła.
— Nigdy! — odparł krótko kasztelan.
Pachołek niósł mu hełm i zbroję, w podwó-