Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 165.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Choćby i ta! która więcej miała rozumu niż my wszyscy! Stali wszyscy pomięszani, w tem dotąd milczący Ortlieb Wójt wybrany, grobowym głosem począł.
— Sprowadziliście do nas Opolczyka — zwrócił się do Wójta — nie dajcież mu uchodzić, nie dozwólcie nas opuścić. Dopóki on tu, myśmy bezpieczni, uchowaj Boże, wyjedzie ztąd — nie ma innej rady, zabierajmy co kto ma na wozy i ciągnijmy z nim do Opola, czy Świdnicy, tu nam nie ma co robić.
— Pewnie najlepsza rada, — potwierdził Tylman — nie ma innej. Pójdziemy z nim ale z torbami żebrać, — nie zabierzemy domów i dworzyszcz z sobą.
— Jeśli wy co stracicie — ofuknął go Wójt — ja pono więcej niż wszyscy!
— Miasto więcej znaczy niż Wójt i jego mienie — krzyknął Keczer. — Wójtowie się znajdą zawsze, byle miasto było.
Byłyby tu wnuki i prawnuki nasze żyły i żywiły się — a teraz!! Przypomnijcie czem my te nasze prawa i przywileje zdobyli? Leszkowej Gryfiny i zamku broniąc, — teraz straciemy je za zdradę!
— Nikogośmy nie zdradzili! — wybuchnął Albert. — Przyszedł Opolczyk, nie mogliśmy wojować z nim, musieliśmy wrota otwierać.