Ta strona została uwierzytelniona.
Z Marcikiem do izby wchodził już mąż poważny w rysim kożuchu, w kołpaku z soboli, blady, twarzy pięknej lecz jakby wylękłej, pańskiego oblicza i postawy.
Nieznający go nawet, pierwszy raz widząc mógł się w nim domyśleć jednego z tych, których ród zdawna nawykł był rej wieść, pierwszy głos zabierać, na przedniem miejscu zasiadać.
Wchodząc, ciekawie się rozglądał po izbie, szukając oczyma tego, dla którego przybywał.
Ujrzawszy go jeden z towarzyszów Łoktka, z sukni do duchownego podobny, poszedł obudzić pana.
Książe choć twardo spał, zaledwie go tknął, zerwał się na nogi, tak przytomny i pamiętny