odprawiajcie mnie z gniewem. Omyliłem się może. Żal mi Was. Wieleż ludzi masz książe?
Łoktek odwrócił się śmiejąc ku niemu.
— Dotąd — rzekł — nie mam ani pół sotki, ale więcej niż ludzi bo wolę ogromną mam i ufność w Bogu niezachwianą. Ksiądz Stach kapelan mój powiadał niegdyś, że wiara góry dźwiga i przenosi — a moja taka jest, że grody wywracać będzie!
Tak — dodał. — Powiem wam więcej. Dziesięciu grzywien przy nas wszystkich, gdybyś strząsł cały orszak mój, pewnie nie znajdziesz. Ubogi jestem, sam jak palec, żonę moją z miłosierdzia karmi mieszczanin ubogi, a wy, których ojcowie chodzili razem z mojemi, wy, stary ród rycerski — wy! opuszczacie mnie. Wiecie co? Nie znajdę u ziemian posłuchu... do chłopów pójdę, do chat. Ci się ruszą i skoczą do mnie[1]. Ci wam srom uczynią.
Namarszczył się Topor, gorzko mu się stało, zaciął usta; miał jednak tak mocne przekonanie, iż nic nie można było dokazać przeciwko czeskiej potędze, że i to go nie nawróciło.
— Daj Boże, miłościwy panie, abyście dokazali cudu — rzekł zimno — nam się widzi, że z ziemiany czy z chłopami porwiecie się na dzie-
- ↑ Długosz pisze, że później Łoktek więcej z chłopami niż z ziemiany Sandomierskie zawojował. Fakt to wielkiego znaczenia. P. A.