Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
IX.


Piękny był, ciepły, jasny wieczór jesienny, jeden z tych dni, które lato przypominają, niemając już skwaru jego. Powietrze przejęte pól pożętych wonią, lekkie do oddychania, zdawało się posilnemi darami jesieni nasycone.
Po wsiach brzmiały gędźby i śpiewy, bo to u nas pora swatów i weselisk, godów i uciech. Stodoły i brogi pełne, pola zasiane, w najuboższym domu dostatek.
Około miasta też ludno było, żywo, wesoło; w karczemkach panien Zwierzynieckich Ostrzygońce i Kretkówku, w szynkach podmiejskich, w gospodach na przedmieściach Krakowa, ludek się posilał i zabawiał po drodze.
Mało który wóz nie przystanął tu na chwilę, usłyszawszy szałamaje lub kozę w szynku i we-