Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 010.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wierzył, bo serce wielkie mieli wszyscy do spotkania z Niemcami, a ochotę i niecierpliwość niezmierną.
Dziwnym cudem, wśród pośpiechu tego zamieszanie się nie wznieciło, a nieprzyjaciel, który wcześniéj na stanowisko przyszedł i dawniéj był w gotowości, gdyby naówczas na nieprzygotowanych i na niewiedzących prawie o nim, uderzył, niewątpliwieby był zadał klęskę.
Ale w obozie krzyżackim cicho było: nieruchome szeregi czekały. Jagiełłowe zaś wojska choć bardzo szybko pod wzniesione chorągwie gromadzić się zaczęły, nie miały rozkazu do poruszenia się naprzód.
Król wszedłszy do kaplicy, spokojnie słuchał mszy świętéj, którą ksiądz Bartosz odprawiał z wielką gorącością ducha. Dwóch dworzan króla zbrojnych do mszy służyło. W głębi namiotu stali pisarze, duchowni i kilku starszyzny, nieodstępujących króla: reszta przebiegała szeregi i leniwych nagliła do pośpiechu.
Na twarzy króla nie widać było nic oprócz powagi, jaką wyrażała chwila, którą wszyscy czuli stanowczą; blady był nieco, czoło miał zasępione, ręce złożył i gorąco zdawał się modlić duchem, choć usta jego się nie poruszały.