Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 021.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W istocie garść ta ze trzychset ludzi złożona, wprzód jeszcze nim otrąbiono hasło, poczęła uchodzić i odbiła się na kilkaset kroków, gdy Mikołaj podkanclerzy postrzegł ją w pochodzie.
Domyślając się zdrady, podbiegł co żywiéj.
— Co czynicie! co to jest? ustępujecie w chwili bitwy?
Dowódca zmieszał się.
— Żołdu nam nie wypłacono! — krzyknęli niektórzy.
— Fałsz to jest — z oburzeniem przerwał ks. Mikołaj — kłamstwo i zdrada! Wiem, że żołd z góry otrzymaliście na rękę, ale podli najemnicy cofacie się przed niebezpieczeństwem. Jeśli nie odebraliście żołdu, dlaczegóż nie żaliliście się przed królem, przed nami? a dopiéro gdy hasło dać mają do boju, zajęcze serca w tył was niosą. Idźcie — dodał podkanclerzy z gniewem — idźcie, na takim żołnierzu nie zależy nam nic; lecz jeśli was dognają, a w pień wysieką jak zdrajców, słuszny to będzie żołd za podłość waszą.
Słowy temi wstrzymani Czesi, stanęli. Niektórzy głośno krzyczéć zaczęli i na dowódzcę się rzucać z mieczami dobytemi, inni chcieli go bronić. Zmieszała się chorągiew cała i zwinęła w kłąb, który chwilę zdawał się chciéć między sobą bój