Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 026.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Obawiano się go, znając, iż jak z razu powolnym był, tak późniéj poczuwszy ogień w sobie niczém się już hamować nie da. Król dla spokoju słowo dać musiał, iż na uboczu zostanie, ale tego na sobie wymódz nie pozwolił, aby gdy rycerstwo walczyć będzie, on nie widząc nawet, nie wiedząc nic, zakryty i osłonięty miał stać.
Wysławszy podkanclerzego z obietnicą, iż i sam nadciągnie, wcale przyrzeczenia tego dotrzymać nie myślał.
Szyszak brał, aby go na głowę włożyć, gdy komornicy, którzy się z podkanclerzym odejść zabierali, poczęli wołać, że od Krzyżaków idą posłowie. W istocie zdala już widać było dwóch heroldów, których trębacz wiodąc, wyprzedzał.
Szli odziani zwyczajem wysłanników, z tarczami, jeden z godłem króla rzymskiego, orłem czarnym w polu złotém, drugi z tarczą książąt Szczecińskich, gryfem na białém polu.
Każdy z nich niósł w ręku miecz obnażony, bez pochew, a że oświadczyli, iż do króla w poselstwie idą, wiedziono ich na pagórek gdzie stał Jagiełło.
Odwołano więc co rychléj Mikołaja podkanclerzego i dwór, aby ich okazaléj przyjąć. Stanęli obok króla we zbrojach, Ziemowit młodszy, Jan