Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 052.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i potoczyły mu się łzy z oczów. Wziął relikwie i długo niemy trzymał je przed sobą.
— Tak Bóg pysznych karze — odezwał się w końcu. — Padł więc ten, co wczoraj marzył, iż zawojuje ziemie i królestwa i że nas w pęta zwiąże. Cześć i chwała Panu na wysokościach! cześć Ci Boże, coś dumnych zgniótł i miłosierdzie swe nad nami, a potęgę okazać raczyłeś. Imieniowi Bożemu niech będzie chwała!
— Amen! — szepnęli przytomni.

∗             ∗

Malborgski zamek znowu stał ozłocony promieniami zachodzącego słońca i krwawemi ścianami wznosił się, panując okolicy i miastu, ale dokoła jego panowała jakaś cisza złowroga. Nie był to spokój co zwiastuje dni długie wesela, ale owo milczenie przed burzą, które jest śmierci przeczuciem. Puściéj było niż kiedykolwiek: ani zakonnych płaszczów, ani pachołków i knechtów; bramy pozamykane, w dziedzińcach starcy sami i kaleki. Wszystko się wyniosło na obronę granic, na wojnę, na zamki i straże. Malborg zdawał się zostawiony sam sobie. Mała ledwie garść żołenierza trzymała straże po wrotach i murach. Kilku księży śpiewało w chórze godziny, kilku