Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 120.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z ich rąk... a tu mnie ta nawała na tym Morągu zachwyciła.
— Toć znak, że wam się wyrzec należy wszelkich myśli próżnych — odezwał się Dienheim — a wracać.
Ofka tupnęła nóżką, by zamilkł.
Twarz jéj posępna rozjaśniła się, uśmiechnęła, głos złagodniał.
— Grafie mój — zawołała — dam ci znowu pierścionek: daj mi wolność.
— A z pierścionkiem serce? — spytał Dienheim.
— U mnie z sercem i ręka chodzi! — rzekła wpół cicho — tyś graf.
— Będziesz żoną moją? — zawołał w zapale młody chłopak. — Nie mam z rodziny, tylko jednego brata. Wygnał mnie prawie z domu: ani posłuszeństwa, ani miłości mu nie winienem! Zbierzemy ludzi, zdobędziemy Dienheim; ja tam znam ścieżkę każdą: będziesz na Dienheimie królową.
— Z kądziałką w ręku, na pustym zamczysku! — rozśmiała się Ofka. — Nie, ja tego nie chcę. Widzicie, wy koło pieprzu i szafranu nie wytrzymacie w Toruniu, zbroi się wam zachce i harców,