Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 121.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a ja na Dienheimie nie wytrzymam ze stadem gołębi i gromadą kruków na wieży.
Stał Dienheim milczący.
— Pół roku ty dla mnie, pół ja się będę męczył dla ciebie. Bóg świadek, ożenię się z tobą.
Mieszczanka słuchając, to sobie oczy zakrywała, to klaskała w dłonie, to się odwracała do ściany, to znowu zwracała ku dziewczynie i rycerzowi.
— Grafie mój! — zawołała Ofka — czy myślicie, że ja tak chcę być wielką panią? żeby mi kłóto w oczy, żem prosta mieszczanka; żeby mi pan brat okazywał wzgardę, a pani bratowa nienawiść?
— Ależ ja was za wszystkich miłować będę — rzekł Dienheim.
Rozśmiało się dziewczę, lecz bez czucia i radości.
— A! dobrze! ślubu dziś nie weźmiemy — poczęła żywo — a potém zobaczymy! Najprzód mnie ztąd uwolnić potrzeba.
— Dokąd?
— Do Torunia! do Torunia! — wołało dziewczę — ja tam być muszę.
— Lecz czy się tam dostaniemy? w tamtą stronę poszły wojska Jagiełłowe.