Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mamy go dosyć, a pić nie ma z kim. Chodź, to ci powiem coś, z czego będziesz rad.
Nie dla wina, bo mu go Abel dostarczał co dnia, ale dla ciekawości Dienheim poszedł.
Stary pan Andrzéj był lepszym niż kiedykolwiek.
— Słuchaj WMość — rzekł, kubek mu podsuwając — za zdrowie wasze! Bądź ty sobie zły jak chcesz, a między nami jest coś we krwi, bo czuję, że mam do ciebie słabość. Biłeś się dobrze, nie winieneś żem ja silniejszy. Harda dusza w rycerzu powinna być, nie mam ci jéj za złe. Wiesz co, daj mi ino słowo, że do Brochocic się przystawisz, choćby za pół roku i że Krzyżakom służyć przez ten czas nie będziesz, puszczę cię wolno, czyń co chcesz... Za pół roku wojna musi być skończona. Mnie podobno król chce oddać Sztum jeszcze. Gdzie ja cię będę za sobą włóczył? Daj słowo, oddam ci miecz, zbroję, tarczę, wszystko, gotowem ci nawet coś na drogę dać, abyś bez grosza nie był.
Popatrzał mu w oczy mówiąc. Kuno się uczuł ujętym jego dobrocią.
Podał mu rękę.
— Jeśli będę żyw — rzekł — słowo rycerskie daję: stawię się.