Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 140.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Drugiego dnia przybyli do jakiéjś zagrody. Był to folwark krzyżacki, skryty niedaleko od brzegów Wisły w takie gąszcza i zarośla, że tam się jeszcze obca nie dostała noga. Gospodarzyła w folwarku, nie zrzuciwszy płaszcza białego, siostra zakonna, Niemka, kobieta w sile wieku, ogromnego wzrostu, jasnych włosów, twarzy świeżéj, ale nie miłéj. Ta natychmiast wzięła Ofkę pod swoją opiekę, a gdy po kilku godzinach wypoczynku, dziewczę wyszło z jéj mieszkania, zdziwił się Dienheim, widząc ją w skromnéj sukni kobiecéj, z kapturkiem i zasłoną na głowie. Lecz jak gdyby strój ten śmiałości jéj dodawał, poczęła mówić swobodniéj.
Pierwszą rzeczą, o któréj się od niéj dowiedział Kuno, było, że konie musieli na folwarku porzucić.
— Znajdą się one w Toruniu — rzekła uspokajając go. — Ztąd popłyniemy czółnem, zbroję trzeba téż zdjąć, a rybaczą odzież włożyć.
Spojrzała ku słońcu; miało się ku zachodowi. Wyszła téż siostra Marta za nią i stary co im towarzyszył. Dróżyną między wierzbami błotnistą, wijącą się wśród łóz i trzcin, poczęli iść ku rzece. Wprędce błysnęły szerokie wody i ławy piasku nad niemi.