mach tylko świeciło z otwartych okien, słychać było muzykę, hałas, wrzawę i śpiewy.
Cienie dziwne przemykały się na oświeconém tle komnaty. Ofka stanęła łamiąc ręce; patrzała gniewna i rzuciła się ku wnijściu zapartemu kamienicy pod Jeleniem.
Stuknięcie we drzwi, którego obawiano się powtarzać głośniéj, aby straży jakiéj nie zbudzić, nie pomogło nic. Z obawy nocnéj napaści nie otworzonoby im, choćby stokroć mocniéj tłukli. Stary przewodnik namyśliwszy się, z wielką zręcznością i siłą na mur od podwórza się wdrapał i zniknął. Przyparta do drzwi Ofka czekała za spuszczoną głową i ręką na klamce. Kroki we wnętrzu słyszéć się dały pośpieszne. Klucz okręcił się w zamku, drzwi uchyliły i dziewczę jak pijane wtoczyło się do znanego domu, o kilka kroków zaraz opiérając się o ścianę, bo sił jéj zabrakło. Stary Wolff w kożuszku i czarnéj czapeczce, dwie sługi, przewodnik wreszcie, wszystko to stało patrząc na nią zdumione. Kuno opodal pozostał w cieniu.
Wprędce Ofka przyszła do siebie, odwróciła się do Dienheima.
— Wolff wam da przy sobie mieszkanie — rzekła — dobranoc!
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 147.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.