Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 156.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Cesarstwo i papieża i Europę, co jeszcze dla Krzyżowców czuła poszanowanie, choć warci go być przestali.
Gorącego sierpniowego wieczora, podróżny odziany jak człowiek nierycerski, z sakwami przytroczonemi do konia, z jednym mieczykiem u pasa, zbliżał się wolnym krokiem ku Malborgowi i przystanął na pagórku, z którego wszystkie trzy zamki i okolicę widać było. Niedaleko już polski obóz i chorągwie stały rozłożone szeroko.
Miasteczko, które niegdyś otaczało zamek i przytykało do niego, smutny wystawiało widok murów i kominów okopconych, zgliszczów pożarem zniszczonych. Stał tylko miejski kościół Św. Jana i ratusz nadpalony. Do szczątków tych przypierały szałasy licho naprędce przez wojsko poklecone, namioty napięte na kijach i budy z desek a gałęzi. Na wieży kościelnéj zamiast dzwonu, odzywało się działo na zamek wymierzone; inne na wysypanych jako tako pagórkach ustawione, kiedy niekiedy buchały więcéj dla wzniecenia przestrachu, niż uczynienia skutku. Leciały kule tam i sam, jak los nadarzył.
Trzema znaczniejszemi obozami leżały oblegające wojska pod murami, na których lud dosyć mnogi widać było. Na bramach téż stali ludzie