Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Naprzeciw kasztelana i jego rycerzy wyszedł do pół rynku Werder, czapkę trzymając pod pachą i wprowadził do wielkiéj izby na dole, umyślnie przybranéj, obwieszonéj suknami, wysłanéj od progu szkarłatem. Wedle obyczaju, dwóch błaznów, choć niemieckich, stało w progu, by, jeśli nie mową, to ruchami szanownych gości rozśmieszać.
Stół był zastawiony choć na dwa razy tyle osób, misami jedna przy drugiéj, a po tém pierwszém daniu, jeszcze dwoje nastąpić miało. Konwi na stole z winami, miodami, więcéj było niż potrzeba. Zasiadło więc gwarno rycerstwo, a pan kasztelan na pierwszém miejscu. Dopiéro nadeszła jéjmość z córkami powitać go i zaprosić, aby jadł smaczno co Bóg dał. Werder téż nie siadając, nad stołem czuwał.
Gdy chłopcy wodę i ręczniki obnieśli dokoła, a ręce umyto, wszczął się szturm do mis okrutny, tak, że wkrótce gołe stały, a kości pod stołem (taki był obyczaj wówczas) leżało podostatkiem przy każdym.
Nalewano kubki, ochoczo zabawiali się wszyscy, ale gospodarz z tego mało co zrozumiał. Błaznowie wyprawiali trefne żarty na migi i miny stroili, aby gości rozśmieszać.