Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 191.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ofka się zarumieniła.
— Myślicie tu siedziéć?
— Gdy powrócę od Mistrza inflantskiego, do którego jutro ruszę.
— Malborg się nie podda?
— Ani się podda, ani go zdobędą... w obozie choroby. Rycerstwoby powracać rade, król znużony.
Słuchały kobiéty, a Kuno szeroko opowiadał po swojemu. Dorabiał się w ten sposób łask dziewczęcia, które o czém inném myślało. Noskowa wychwalała Dienheima, Ofka milczała. Próżno się o dobre słowo przymawiał.
— Śpieszcież do Mistrza, jeśli doń poselstwo macie — dodała w końcu — wypoczywać długo nie potrzebujecie. Teraz i godzina znaczy.
Chciał Kuno odwiedzić ks. Jana. Ofka za wychodzącym wybiegła, palce trzymając na ustach.
— Lepiéjbyś go nie widział — rzekła — lepiéjby nie widział was. Jego serce w polskim obozie. To święty człowiek, ale nie nasz.
Odprawiono więc hrabiego na dół, pod opiekę Wolffa, a nazajutrz dostarczono mu przewodnika, tego samego starego człeka, który Ofce towarzyszył, i z rana Kuno puścił się w drogę.