Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 195.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wstała wprzódy niż matka i chodziła po domu wyglądając jedném to drugiém oknem w ulicę, ku zamkowéj stronie.
Kilku konnych przebiegło rynek, kilku pieszych z zamku i na zamek śpieszyło, z jakiémś pomieszaniem.
Gromadki mieszczan poczęły się tu i owdzie zbiérać, a ktoby był pilno na nie uważał, dostrzegłby łatwo, że ku oknom kamienicy Noskowéj ostrożnie wskazywali palcami. Lecz jak skoro kto z załogi ukazał się zdala, pierzchało wszystko. Cisza jakaś złowroga panowała w mieście.
Ofka widziała jak Werder pobiegł do zamku.
Rynek się wreszcie przywożącemi na targ zboże ludźmi i stającemi około wagi i miary miejskiéj wypełniać zaczynał. Ks. Jan wyszedł ze mszą do kościoła. Ofka została w domu, udając spokój, ale widocznie pomieszana i wzruszona.
Około dziesiątéj Werder się ukazał w rynku, idący od zamku ze spuszczoną głową. Spojrzał na kamienicę, zawahał się, oglądał i wpadł do niéj. Ofka chwyciła chustkę, któréj już od kilku miesięcy nie szyła i siadła jak do roboty.
Drzwi się otworzyły; wszedł Werder, ale z głową spuszczoną i posępny.