Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 200.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i czeladź obracała przed nim pieczeń sarnią na stół pański, aż z lasu ukazał się herold. Wojsko, które odpoczywało, gdy na skraju ujrzano konnego posła, powiewającego chustą, całe niemal się zerwało, bo nikt w blizkości nieprzyjaciela się nie spodziewał, a herold zdawał się go zwiastować. Na tarczy miał jakieś godła niemieckie rogate i szachowane, których nikt nie znał. Konia zatrzymał, pobiegł do niego od obozu starszy i długo czekano, nim nakoniec poprowadzono go do Witoldowego namiotu.
Samemu księciu wcześnie dano znać, stał więc w pogotowiu na przyjęcie.
Tu i owdzie w obozie odzywały się głosy niechętne, żeby zamiast bitwy nie przyszło do jakich układów. Szemrano, że kawał drogi napróżno odbyły chorągwie, gdy nie spotkawszy się z nieprzyjacielem, na heroldów trafiło. Zły to był znak.
Herold przed namiotem miał rozmowę z Witoldem, lecz jéj nikt słyszéć nie mógł. Dano potém posłowi przewodnika, aby sobie spokojnie nazad szedł, co téż nic nie znaczyło dobrego.
Ledwie skosztowawszy, co mu jeść podano, książę o konie wołał, żadnego z dowódzców pol-