Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 203.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czegóż chcecie? co dajecie nam? — rzekł Witold.
— Ja wam przynoszę Żmudź waszą, oddajemy ją, nie królowi, ale wam, za to tylko, abyście od Jagiełły odeszli i nie pomagali do zupełnéj zagłady chrześciańskiego, szpitalnego Zakonu.
Witold uśmiechnął się trochę szydersko.
— Szpitale dziś przemieniły się w śpichrze, a Zakon w pułki.
— Któż nas zmusił do tego? Niesiemy światło, tamujecie nam drogi.
— Cóż więcéj? — spytał Witold nieco niecierpliwie — co więcéj?
— Słyszeliście, dajemy wam Żmudź waszą.
— Któż ją oddaje?
— Zakon.
— Plauen może zaprzeczyć.
Potém Herman zwrócił się twarzą ku ludziom, których opodal zostawił.
— Oto tam stoi człowiek, wysłany do mnie z Malborga.
W orszaku Mistrza był Kuno Dienheim.
— Dajemy wam Żmudź, ofiarujemy wam przymierze stałe, przyjaźń i wdzięczność wieczną.
Witold się zadumał; spostrzegłszy wahanie, Krzyżak mówił daléj coraz natarczywiéj: