Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 245.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mógł chwytał i naprędce do ust niósł, zrywając się z ziemi.
— Co u Boga! — krzyknął Ostroróg — ludzie ruszają.
— Krzyżacy idą! Krzyżacy!
Rozległ się odgłos: „Krzyżacy!” ale Niedźwiedź ruszywszy z pieńka, na którym siedział, przez złożoną dłoń zawołał:
— Cicho! cicho, a do zbroi i koni! Cicho!
Poszło tedy hasło – „cicho” – i szmer już tylko słychać było, a rycerstwo rzuciwszy garnki i misy, niektórzy w prędkości poobalawszy stoły, wyruszyło wyprzedzając się co żywiéj ku klasztorowi nad rzeczką, kędy stały konie i większa część tam swoje zbroje poskładała. Taka była ochota wielka, a serce do boju, iż zdyszani wszyscy dobiegli siodła kłaść, kopie chwytać, zbroje nakładać. Nie każdy dobrze sprzączki dopilnował, a szyszaki na drogę podpinać odłożono.
Tu u góry zarośla, które osłaniały nieco, dozwoliły stanąć w bojowym szyku i zastęp cały zebrać; aż gdy Niedźwiedź wszystkich oczyma zliczył, wskazał ręką, Piotr Toporczyk podniósł proporzec z dwoma krzyżami i z za gąszczy wystąpiło rycerstwo niespodzianie, jak z pod ziemi.