Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 253.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Knecht krzyżacki chwycił baryłkę i potoczył ją, ale na polu tyle było potrzaskanych drzewców, że się zaraz wstrzymała; skoczyli więc młodsi i baryłkę zabrali.
Za to rannego Krzyżaka, który leżał bliżéj polskich szeregów, zaniosło dwóch: Ossoria i Doliwa i oddało Niemcom.
— Zbroje macie zaciężkie! — mówił Niedźwiedź — wierzycie nadto w grube żelazo.
— Gdybyśmy go nie mieli — odparł któryś z przeciwka — zdałoby się nam, że w koszulach walczymy.
Ocierano pot z czoła, przewiązywano rany; ale słońce zniżało się ku zachodowi. Gdy starszyzna znowu się do koni brać i nawoływać zaczęła, młodsi a niecierpliwsi zaklinali się głośno:
— Już tego dosyć! żartowaliśmy cały Boży dzień, trzeba począć robotę.
To starcie miało w istocie stanowić o losie walki, i każdy teraz siadając na koń, żegnał się krzyżem św., bo nie wiedział, czy z niego zsiędzie. Sprobowali się nieprzyjaciele wzajem i czuli, że zapaśników mieli przeciw sobie równie dzielnych jak sami byli.
Brochocki, Niedźwiedź, Naszan, stanęli teraz tak, ażeby przeciwko chorągwi krzyżackiéj miejsce