Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 257.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Brochocki podszedł i dobywszy nóż, sznury zaraz porozcinał.
— A co? — zapytał — cóż powiecie o dzisiejszéj sprawie?
— Mój panie — smutnie odparł Kuno — albo Grunwaldskiéj waszéj warta, lub po rycersku więcéj niż ona. Lecz tym co polegli, oddajcie cześć, bo i oni bili się walecznie.
Brochocki hełm zdjął i głowę uchylił.
— Cześć wszystkim — rzekł.
Zabrawszy z sobą Dienheima, poszedł p. Andrzéj téż do miasta, bo każdemu spoczynek był potrzebny.
Na pobojowisku, że noc była ciemna, straże tylko zostawiono do jutra.
Z pola zaraz Zaklika z Korzkwi do króla do Inowrocławia pojechał, z oznajmieniem o zwycięztwie, które nieco Malborgski błąd poprawiło.
Nazajutrz co się tym rycerzom obojéj strony należało, poszły wozy po ciała ich, zarówno Polaków jak Niemców, aby z uczciwością pogrzebione były przy kościele koronowskim. Ogromna moc jeńców, prawie cała właśnie na cmentarzu stojąc, opłakiwała straty swoje.
Z pod Koronowa wojsko ruszyło do Bydgoszczy, gdzie trzy dni stało, i tu zwyczajem ówczesnym, zniesiono łupy wszystkie dla podziału między zwyciężców.