Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 273.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wolał towarzyszów dobrych znalazłszy, zasiąść z nimi za stół i do kości. Miał taką naturę Hentsch, iż raz rozpocząwszy hulankę, nie rychło poprzestał; zbiegł więc tydzień cały na zabawie w gospodzie, gdy jednego dnia przyniesiono do niéj wiadomość, że w Morągu stał się wypadek dziwny. Nieznajomy jakiś rycerz wkradł się pod szpital nocą i gwałtem porwał Siostrę zakonną, którą uwiózł z sobą. Nie prędko się spostrzeżono i uganiano się za gwałtownikiem dni kilka, ale dognać go nie było podobna. Jednak znać czując pogoń, rzucił po drodze zakonnicę, którą osłabłą i w gorączce przywieziono na wozie do szpitala. Sprawcy tego napadu pochwycić nie było podobna.
Wiadomość ta zdała się niedorzeczną Hentschowi, lecz sprawdzić ją chcąc, musiał towarzyszów porzuciwszy, na koń siąść i przerzynać się na miejsce.
Już po drodze potwierdziło się z różnych ust opowiadanie, tak że o niém wątpić nie było podobna. Dobiwszy się do miasteczka, dowiedział się na pewno pan Paweł, iż zakonnica porwaną została, że jéj przez dni kilka nie było, że pogoń odzyskała ją chorą i zbłąkaną w lesie, gdy się jéj uciec udało; że potém chora jeszcze leżała