Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 285.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Słuchały ich z upodobaniem niewiasty, słuchał stary Mszczuj ze Szczawina, krewny pana Andrzeja, który w jego domu dożywał spokojnie lat sobie wyznaczonych, wioskę swoją oddawszy Brochockim. A gdy się Starosta głośno rozgadał, a wszyscy zasłuchali, służba téż podkradała się pode drzwi, żeby cóś pochwycić.
Na folwarku tak samo i po dworkach: ci co na wyprawie panu towarzyszyli, mieli co opowiadać o wojnie, a widzieli i oni wiele takich rzeczy, których oprócz nich mało kto mógł dojrzéć. W czasie bitwy Grunwaldskiéj, gdy rycerstwo się potykało, służba w obłokach kurzawy i dymu widziała postać Świętego Biskupa nad polskiemi unoszącą się zastępy; widziała téż owéj nocy co poprzedziła walkę, postacie Mnicha i Króla na księżycu; ich oczom najjaśniéj błyszczała Panna Marya na złotéj ścianie Malborgskiéj kaplicy, która broniła zamku, boby go żadna ludzka siła nie osłoniła, gdyby nie ten wizerunek święty, co gniazdo grzeszników jak tarczą okrywał, aby im dać czas do poprawy.
Mszczuj ze Szczawina, którego Brochocki dziadusiem zwał, człowiekiem był w wieku już bardzo podeszłym, ale po budowie jego poznać było można, że i on niegdyś tak dzielnym jak pan Andrzéj