Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 297.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Położył Starosta spory mieszek na stole w dodatku do rynsztunku i nie chcąc by mu dziękowano, wyszedł.
Zjawił się ku obiadowi Kuno jakby innym człowiekiem, bo mu się twarz rozpogodziła i duch w niego wstąpił.
Z jeńca stał się wolnym, równym innym, i mógł teraz śmiało w oczy patrzéć każdemu. Była naówczas hańbą ucieczka z pola bitwy, jak po wszystkie czasy, ale niewola czci nie odbiérała. Ta i najmężniejszego spotkać mogła, przy przemagającéj sile. Odzyskując swobodę, rycerz swój pas i cześć miał przywróconą.
Obejście się pana Andrzeja z nim, takie poszanowanie i miłość ku niemu w Dienheimie wzbudziły, iż tegoż dnia poprzysiągł głośno, iż w jego obronie życie stawić gotów.
Od tego dnia téż hrabia Kuno lepiéj widziany przez wszystkich, sercem do rodziny przystał. Nie bardzo mu się téż i wyjeżdżać ztąd chciało, bo go już jako młodego, oczy pięknych dziewczątek wabiły. Choć to tam przystęp był trudny, rozmowa nie łatwa, ale wzrok ma swą mowę i sięga daleko.