Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 087.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cy go napadli i na kwaśne jabłko stłukli, powtarzając: — „Trzymaj język za zębami, chcesz-li cały być.” Tych co bili, nikt nigdy potém wyśledzić nie mógł, a razy na grzbiecie owego przyjaciela przepadły. Musiał je parę tygodni smarować, póki się wylizał, i milczał odtąd ostrożny.
Gdy się zaczęło zbiérać na wojnę, któréj końca zawsze trudno przewidziéć, ostrożna pani Noskowa wcześnie pono swe baryłki ze złotem i srebrem dała do lochu na zamku do przechowania, bo i u W. podskarbiego Zakonu, i u komtura nowo osadzonego, pana Jana von Sayn, miała wielkie łaski.
Chociaż komturowie na zamku odmieniali się często, wszyscy z kolei w wielkim mieli szacunku panią Noskowę.
Inni téż dostojnicy, przybywając do Torunia dla spraw Zakonu, gościli często w jéj domu, i nie było w tém nic dziwnego, gdyż ona zapasy sprowadzała kuchenne i piwniczne, a przez nią téż chadzały pieniądze za granicę i mnogie były z W. podskarbim rachunki.
Wkrótce po przyjeździe swym na zamek, podskarbi Merheim, wozy pozostawiwszy w murach, sam nad wieczorem udał się do kamienicy pod Jeleniem.