Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiono, że na hasło z całéj Europy ściągnie się tam rycerstwo co najdzielniejsze, a Polska mu jedna ze swojém nie sprosta. Rzym i Cesarstwo było z Zakonem i za Zakonem. Chciwe łupieży Rittery z całych Niemiec, wychylali się ze swych burgów, stojących na czatach nad gościńcami, śpiesząc na zawołanie Wielkiego Mistrza, a spodziewając się obfitéj zdobyczy.
Nie łudzono ich ani odpustami, ani świętością wojny krzyżowéj, ale daleko ponętniejszemi honory i obietnicami łupów. Zakonu los obchodził Niemcy całe, bo nie było kątka w Germanii, któryby tam kogoś ze swoich nie wysłał: brata, stryja, krewniaka.
Najsłynniejsze imiona na spisach Zakonu świeciły: Lichtensteinowie, Zollerny, Saynowie, Hatzfeldowie, Salzbachy, piastowali najwyższe w Zakonie dostojeństwa. Ziemie, które Zakon trzymał, były kolonią niemiecką i zdobyczą dla przyszłych osadników, darem cesarskim i papiezkim. Ci co swojéj własności bronili, wydawali się napastnikami, a napastnicy pokrzywdzonymi.
Wieściami o bałwochwalstwie pogan litewskich, żmudzkich, ba! polskich, karmiono Europę, która naówczas tyle wiedziała o tych krajach, co dzisiaj. Jagiełłę wszędzie malowano jako pogani-