Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 130.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Niemców i Zakon, a wiedzieli dobrze, że rokowania te do niczego doprowadzić nie mogły. Nie chciano ich jednak odrzucać, ażeby nie mówiono, iż chciwymi byli wojny, a pokojem pogardzali.
Zaniósł więc podkanclerzy Dobiesławowi odpowiedź, iż król następującą sobotę i niedzielę na posłuchanie naznacza, ale miejsca ukazać nie może, bo wojsko daléj ciągnąć musi stanowisk pewnych wyznaczonych niema.
Skoraczewskiego polaka, który przy Jagielle znajomych wielu miał, a w obozie pokrewnych, z Torunia wyprawiono i dlatego, ażeby się w wojsku rozpatrzył, a opowiedział jak je znalazł.
Gotowi do wyjazdu, czekali jeszcze w Toruniu na wysłańca panowie węgierscy Mikołaj Gara i Scibor ze Sciborzyc. Na zamku ich komtur ugaszczał z W. Mistrzem. Gdy o Dobiesławie znać dano, że wrócił, zbiegło się co żyło, słuchać co powié i co z sobą przynosi.
Komturów i starszyzny na zamku było wielu, wszyscy czekali odpowiedzi, gdzie króla zastał, i z jaką siłą i z jakiém sercem?
Skoraczewski, który całe dwa dni w obozie przebył, a miał czas się wszystkiemu dobrze przypatrzéć, rzekł, że król Wisłę przeszedłszy, stał już pod klasztorem w Czerwieńsku.