Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 219.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

puszczą krótszéj drogi znajoméj nie wybrali, wymiarkowawszy, że wojsko ciągnęło nad Drwęcę. Jagiełło cofał się napowrót, gdy wieczorem, ze znużonemi końmi, nadjechał ks. Jan do Kurzętnika, a że ludzie się obawiali do miasteczka zaglądać, obrali więc nocleg nad jeziorem wśród łóz, z których jaki taki szałas sklecić było można.
Też same ślady, jakie tu oglądał pruski posłaniec, poszedł o zmroku opatrywać ks. Jan, usiłując się domyśléć, gdzieby mu daléj jechać należało. Zdało mu się téż, iż u ludzi w poblizkiéj mieścinie, może języka zasięgnąć, nie narażając się na niebezpieczeństwo, od którego suknia kapłańska broniła. Przechodząc pieszo pole, zbliżał się już ks. Jan do miasteczka, które niemal opuszczoném mu się wydawało, gdy naprzeciw siebie postrzegł wybiegających kilku konnych.
Byli to wysłańcy krzyżaccy, którzy dla niepoznaki białe swe płaszcze pozrzucali. Widząc ich dążących ku sobie, ks. Jak zatrzymał się, pewien, że jakąś garść Jagiełłowych żołnierzy spotyka i radując się im w duszy. Nie strwożył się bynajmniéj gdy go otoczyli i w mgnieniu oka pozsiadawszy z koni, zbliżyli się do bezbronnego.
Pierwsze słowo, z którém się odezwał przodu-