Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 257.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zrobiła, moja rzecz, a wasza jak przykazał podskarbi, dać mi spocząć wygodnie.
— Wygodnie?? — zaczęła głową trząść i namyślać się. — Nie bój się, tu ja ciebie nie zostawię, u mnie dla takich miejsca niéma.
Smutnie uśmiechnęła się Ofka.
— Siostro Gertrudo, bądź-że grzeczniejszą, bo gdy do Torunia wrócę, a od matki zażądacie balsamu lub olejku, to wam nie przyślę.
— Co? od jakiéj matki?
— Jestem córką Noskowéj!
Siostra Gertruda baczniéj się jéj zaczęła przypatrywać.
— I puściłaś się w tym wieku na takie przygody? Cóżci to źle w domu było?
— Siostro Gertrudo! — odezwała się Ofka — jeść daj, pić i spocząć, a potém ci powiem wszystko!
Tym wdziękiem uśmiechu i mowy, którym czarowała kogo chciała, Ofka złagodziła siostrę Gertrudę. Pomruczała jeszcze i wzięła klucze.
— Gdzieś niedaleko od siebie dajcie mi kątek.
— Znajdzie się, znajdzie.
Znowu tedy schodki zejść trzeba było i w korytarzu drzwi szukać do izby, która jak cela klasztorna, ale czysta i świeża wyglądała. Było w niéj