Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 088.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

siedział na folwarku swym, Pynaufeldem zwanym, jeden z najpierwszych kolonistów — Ditrich von Pynau, który na myśl przyszedł Bernardowi. Zdało mu się, że tak blizko i pod okiem mając Jerzego, a dając go Pynauom, aby u nich trochę odetchnął swobodniéj, zarazem chłopca uzdrowi i na żadne nie narazi niebezpieczeństwo.
Ditrich von Pynau, z żoną niemłodą, z dwoma synami, którzy mu do nowego gospodarstwa pomagali, mieszkał o godzinę niespełna pieszéj drogi od grodu.
Wszystko będąc winien Zakonowi, bo ubogim tu przybył z jednym wozem i kilku wierzchowcami tylko, a dziś już miał zasobne gospodarstwo; stary Ditrich gotów był do wszelkich posług. Jerzy mógł tam u niego odżyć, pokrzepić się, a nic mu nie groziło.
Pynauowie nie troszczyli się o nic więcéj, jak tylko o zdobycie mienia, pracowici byli, skąpi, życie wiedli twarde i surowe, popsuć więc chłopca nie mogli.
— Wiesz co? — odezwał się wreszcie Bernard. — Mnie-by się zdało, że trochę cię puścić na wiejskie powietrze nie zawadzi. Chcesz-li, pomówię z Pynauem, który pod miastem ma nadaną ziemię, aby was wziął na czas jakiś. Młodzi lubią łowy, możecie i zapolować z nimi: stary, choć czytać i pisać nie umié, wiele świata widział.
To mówiąc, patrzał Krzyżak w oczy Jerzemu, i pochwyciwszy nieśmiałe, ale wdzięczne wejrzenie jego, dodał śpiesznie:
— Zgoda? poproszę Mistrza o pozwolenie, a staremu Ditrichowi gdy powiem, będzie was jak własne hodował dziecię.
Jerzy zarumieniony wstał i podziękował tylko. Bernard uradowany wyszedł natychmiast.
W istocie, ta trocha swobody w pierwszéj chwili poruszyła wielce chłopaka. Zdawało mu się, że ją zużytkować potrafi; jak?... nie był pewien jeszcze. Może do ucieczki, o któréj śnili i radzili.
Dopiéro po rozmyśle Jerzy rozrachował, iż rozstać się będzie musiał z Rymosem i Szwentasem, że znowu się znajdzie wśród Niemców samych, których co dnia więcéj nienawidził.
Ale już słowa cofnąć było niepodobna.
Reszta dnia upłynęła na ciężkich rozmyślaniach i walce z samym sobą, aż do wieczornego przybycia Rymosa. Stary parobek dnia tego jakoś przywlec się nie mógł do swego Kunigasa, choć ten tu do rady potrzebniejszym był od chłopca.
Na pierwsze słowo, którém Jerzy zapowiedział prawdopodobny swój odjazd do Pynaufeldu, Rymos rozpaczliwie zakrzyknął i ręce począł łamać. Dopiéro ochłonąwszy, dojrzał on i Jerzemu ukazał, że to zesłanie na wieś, tak od Malborga blizką, mogło miéć swe korzyści.
— Kunigasie mój! — rzekł. — Nie już was Pynauy te w niewoli będą