Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 132.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cięty, gdyśmy z Malborga się wykradli, a oto znowu miecz słoneczny go rozpłatał... i my dopiérośmy tu stanęli...
I Szwentas téż, za przykładem Rymosa, obejrzał się tylko, nogi podgiął i na ziemi siadł. Kunigas tylko nie myślał o spoczynku.
Stał milczący, gdy Merunas powrócił, za rękaw go ujął i wskazał ku dębowi, że tam go wzywano.
Jerzy już poczynał iść, gdy stary jego towarzysz, ujrzawszy ruch ten, wstał, mrucząc, i zabrał się z nim razem.
— Beze mnie wy tam, Kunigasiku, — rzekł — chyba się nie rozmówicie ze świętymi ludźmi... bo oni was, a wy ich nie zrozumiecie. Powlokę się za wami.
Jerzy szedł śmiało, nic nie odpowiadając.
Kilku Wejdalotów na nich u parkanów czekało... Szwentas, potarłszy czoło, wyprzedził swego Kunigasa.
— Coście za jedni? — zapytał starszy z Wejdalotów.
— Z Krzyżackiéj niewoli — odparł Szwentas. Wskazał na Jerzego. — Wiecie kto jest?.. to dzieckiem zabrany Redzie z Pillen chłopak, którego Krzyżacy Niemcem już byli zrobili... Odezwała się krew... ma znamię, grochu ziarno, na szyi... on jest!
Wejdalota ręce podniósł...
— Od dziecka u nich był? — zawołał, marszcząc się — a cóż nam dziś z niego...
Jerzy, dosłyszawszy to, podniósł głowę.
— Zdam się — rzekł krótko a dumnie.
Wejdaloci spojrzeli nań, — postawa potwierdzała słowa; głowami poruszyli, na siebie spojrzeli. Szwentas tymczasem rozpowiadał bez ładu o podróży, przerywając powieść swą śmiechem i przekleństwy. To, co mówił, tak było do baśni podobném, iż słuchający ramionami ruszali... Mówiono im téż o Baniucie... a Szwentas się przyznał, że długo służył Niemcom, dopóki mu się, jak powiadał, serce w piersi nie odwróciło...
Nie wiedząc, co począć z tym przybyszem, milczącym a dumnym i wyglądającym im obco, Wejdaloci poprowadzili go do Krewuli.
A Baniuta? Baniuta spała... Sen to był, jakby dziecięcia w kolebce, które czuje, że ktoś nad niém czuwać musi. Jedna po drugiéj przychodziły baby i dziewczęta licu się jéj przypatrywać, potrząsały głowami i szeptały...
Baniuta spała... Czasem się westchnienie wyrwało z piersi, i zdało się, jakby już obudzić się miała, lecz sen powracał znowu i noc się roztoczyła dokoła, a dziewczę jak spało, tak spało.
Już wszystkie niewiasty, jedna po drugiéj, po raz i po dwa przychodziły się wpatrywać w uśpioną; a jedna tylko stara Jargała, siedząca u ognia niedaleko, choć ją ciągnięto i namawiano, nie chciała się ruszyć i zobaczyć dziewczęcia.