Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie chcę widziéć — mówiła — po co? A to mi się rozedrze serce... Miałam w tych latach córkę, co mi zginęła... Czy źwierz ją zadrapał, czy Niemcy zabili, żaden wróżbita nie wié... a przepadła, jak kamień w wodę.
I nie poszła stara Jargała, tylko przypomniawszy swoję, zapłakała, podparła się na ręku i zaśpiewała piosnkę, którą, dziewczę z wiankiem do mogiły prowadząc, śpiewano...
Dały jéj pokój inne...
Siedziała długo; nagle, jakby jéj coś do serca zapukało, ruszyła się z ziemi, chciała powstać i usiadła.
— Pójdę? nie? — mówiła w sobie. — Po co? Rozedrze się serce!
Siedziała znowu i ruszyła się jeszcze... Coś ją gnało i coś wstrzymywało...
Rzuciła się, wstała na nogi, lecz zbrakło jéj odwagi. Wtém zdala z téj ciszy doszło ją westchnienie lekkie... To Baniuta przez sen tak oddychała.
Ogień przygasły rozdmuchuł wiaterek i blask padł na uśpioną. Jargała szła ku niéj powoli z razu, potém żywiéj coraz; obejrzała się, jakby wstydziła; przybliżyła się; nachyliła; uklękła — siadła.
Oczy staréj, jakby z powiek wyskoczyć chciały; ręce bezwiednie wyciągnęła, otwarła usta... patrzała... napatrzéć się nie mogła. Oddech żywszy coraz poruszał jéj piersi, łzy z oczu płynąć zaczynały.
— A! taką, taką rybką złotą była-by moja, gdyby żyła! — poczęła jęczéć po cichu — takie miała kosy bursztynowe, takie ustka malinowe... takie czoło śnieżne... Dziecko moje! dziecko moje! — Mówiła z płaczem, tak cicho tak oddech wstrzymując, że ledwie sama siebie słyszała...
Wtem śpiąca drgnęła; otworzyły się powieki szeroko; ukazała oczy jasne, niebieskie; wlepiła je w staruszkę, patrzała i po ustach biegł uśmiech... Oko w oko tak spoglądały na siebie, chwilę czy godzinę... po staréj mrowie przechodziło... Baniuta powiek zamknąć nie mogła...
Na piersiach dziewczęcia oddech koszulę poruszył i odsłonił na sznurku kolce, które nosiła ukryte.
Nagle dwa krzyki słyszeć się dały... dziewczę wyciągnęło ręce, stara chwyciła ją w objęcia.
— Baniuta!
I matka padła zemdlona.
Niewiasty, zdala siedzące, zbiegły się przestraszone cucić starą, dziewczę jéj wyrwać z rąk zastygłych, — ale się trzymały tak, jakby się zrosły...
Baniuta matkę znalazła.
Na wieść tę ruszyło się, co żyło; pobudzono uśpionych.. dziewczęta się zbiegały; przychodzili dowiadywać się mężczyźni...
— Jargała córkę poznała!!
Nie wierzyli niektórzy, ale Baniuta już poczęła opowiadać, co pamiętała z dzieciństwa... a za każdym jéj wyrazem, stara, w ręce plaszcząc, wykrzykiwała: