Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



IX.



Pieśnią poranną rozlegała się dolina jeszcze, gdy na skraju jéj, pod lasem, gromada niewiast ciekawych nieustannie się zwiększała około namiotu Jargały, matki Baniuty.
Wszystkie matki chciały widziéć ten cud, dziewczę wyrwane z rąk niemieckich... ocalone! wczoraj sierotę, dziś jedynaczkę bajorasowéj, która ją już opłakała od lat wielu...
Opowiadano sobie teraz po cichu, jak Jargała usypiała nic o dziecięciu nie wiedząc, i jak we śnie przyszła do niéj Lajma-Pani, z obliczém słoneczném i szepnęła do ucha: — Wstań a idź, skończyły się łzy twoje, szczęście twe się poczyna — oto tam, na ziemi nagiéj, śpi dziecko twoje, Baniuta!
I poszła stara matka, i znalazła ptaszynę swoję.
Zdało się Jargale, że tak maleńką z rąk porwali, iż jéj dokołysać nie mogła: więc téjże nocy wzięła dorosłą na kolana i objąwszy, nucąc pieśń kolebki, kołysała ją i usypiała przez noc całą...
A teraz?...
Teraz jéj ludziom pokazać nie chciała i nie mogła, zbiedzonéj, obszarpanéj, drogą zmęczonéj. Zaprowadziła ją do namiotu, zasłoniła od oczu, i chciała przystroić, nim-by na świat wyszła.
Położyła główkę jéj na swych kolanach, rozplotła złote warkocze i, śpiewając cicho, czesać je zaczęła... a całowała i czoło, i kosy... i łzy padały ze starych oczu na młodą, uśmiechniętą twarzyczkę dziecięcia.
Dokoła namiotu cisnęły się niewiasty natarczywie.