Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Brwi znowu ściągnęły się dziko i ręka jakby do odepchnięcia nagotowała.. Ledwie się to stało... wnet macierzyńska miłość pociągnęła ją ku niemu; objęła go za szyję i całować zaczęła.
Chwilę trwało to dziwne oglądanie znalezionego dziecięcia. Nie ulegało wątpliwości, że on to był, lecz nie takim go sobie wyobrażała Reda...
Zwróciła się do swoich ludzi, wydając rozkazy i, otrząsnąwszy się z wrażenia, poprawiwszy hełmu, z dumą nową poczęła iść ku stojącym Wejdalotom.
Nie tylko Konis i kilku ich, ale stary Krewule, na ręku chłopaka sparty, wyszedł był naprzeciw sławnéj Kunigasowéj, córce Walgutisa.
Znano ją i cała Litwa ją szanowała, bo żaden mąż naówczas, odwagą, rozumem, czujnością i nienawiścią względem Niemców, jéj nie dorównywał.
Pilleny, dawna stolica rodziny ich, leżały nad granicą samą; kusili się o zdobycie jéj nieustannie Krzyżacy; ona jedna umiała i mogła tam się utrzymać. Z jéj rozkazu tak potężnie wzmocniony był gród; ona jedna umiała, dzień i noc tu stojąc na straży, nie dać się ubiedz, zaskoczyć i zatrwożyć siłą przeważną.
Cała naówczas Litwa już była zjednoczoną w jednych ręku i pod władzą jednego pana; Reda tylko nie poddawała się i trzymała na swéj dzielnicy, nie chcąc słuchać nikogo, a przebaczano jéj to dla tego, że w obronie granicy nikt zastąpić jéj nie mógł.
Daleko w kraju znano ją, jako nieubłaganą, surową, zuchwałą i obawiali się jéj wszyscy. Niemcy, którzy dziecię porwali, sposobili się z jego pomocą może opanować Pilleny, syna jéj w zamian oddając; rachuba ta ucieczką Jerzego zawiedziona została. Reda tryumfowała.
Wejdaloci i Krewowie tę mężną niewiastę, obraniającą ziemię swą od Niemców, mieli w poszanowaniu większém może, niż drudzy. Była téż dla nich hojną a łaskawą, bo obcéj wiary nienawidziła.
Przybycie jéj tu szczególniéj Konisa wprawiło w pewną trwogę. Nie obliczył on, napastliwie odbierając narzeczoną Kunigasowi, że jego matka się o nią upomniéć może...
Dla czego to zrobił? teraz sam nie wiedział dobrze. Śliczne dziewczę uczyniło na nim wrażenie namiętne; zachciał ją miéć w orszaku Wejdalotek, aby patrzéć na nią, i aby nikt drugi jéj nie miał... Późniéj, gdy nierozważny krok pośpiesznie wykonał z pomocą powolnego Krewuli, sam zważył, że postąpił lekkomyślnie; lecz cofać mu się wstyd było... Dziewczę tak było piękne, historya jego tak cudowna!.. Sama wieść o niéj mogła do ołtarza ściągać tłumy.
Lecz teraz przybycie Redy, któréj syn się mógł skarżyć, nowe obiecywało trudności.
Krewule stary łatwo równie Konisowi, jak wszelkiéj innéj przewadze woli ulegał.
Konis był w duchu strwożony, lecz gdy trwoga ogarnia człowieka, jak on, piastującego dostojeństwo, które słabości nie znosi, rodzi się z niéj zuchwal-