Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 171.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie; Litwin był. Zbliżywszy się, mogłem poznać go po stroju, a zresztą i po twarzy. — (Tu się nieco zawahał Bernard). — To był dawny mój wychowaniec.
Marszałek zerwał się z posłania.
— Jakimże sposobem dostać się mógł do obozu! — krzyknął.
— Dziwniejsza jeszcze, w jaki sposób potrafił uciec i z oczu mi znikł, jakby wpadł w ziemię — odpowiedział Bernard.
— Tu idzie o sprawę Zakonu; — dodał — rzecz jest zagadkowa a groźna. Mają sposób robić niepostrzeżone na nas wycieczki. Potrzeba lepiéj zbadać całą miejscowość.
Marszałek siedział zadumany.
— Jakimże-by sposobem ta dzicz miała tak misternych używać środków? Co był za powód do wtargnięcia?
— Domyślam się, że mój namiot wzięto za wasz, i że szło o życie wodza. Poznawszy mnie, chłopak się zawahał chwilę; ale nim go schwycić mogłem, uszedł mi w niepojęty sposób.
Gdy się to działo, krótka noc wiosenna już się miała ku końcowi, zaczynało dnieć.
Marszałek nie chciał się kłaść na spoczynek; on, Komtur Wielki i kilku Krzyżaków szli natychmiast miejsce około namiotu Bernarda opatrywać.
Wskazywał im dokładnie, gdzie Jerzy znikł i, jak mu się zdawało, padł na ziemię. Tu leżało kilka mchem obrosłych kamieni i najmniejszego znaku nie znaleźli ani podziemnego chodu, ni poruszonéj ziemi. Większa część przypuszczała, że zręczny chłopiec musiał ztąd podpełznąć pod zagrody i dostać się napowrót do zamku.
Jednakże z rozkazu Marszałka łopatami w koło ziemię zaczęto odgrzebywać; Komtur kamienie precz odrzucić kazał, i pod jednym z nich znalazł się ślad ciasnego otworu, który szedł w głąb’ ziemi. Ponieważ grunt był piaszczysty, przejście to belkami i dranicami od osypania się było zabezpieczone.
Krzyżacy zdumieli się zuchwalstwu oblężonych, i uradowali odkrytém podziemiem. Nikt się jednak wewnątrz nie ważył. Z wierzchołka zamku łatwo było dojrzéć, co się tu działo, i Marszałek pewien był, że podziemie zasypane wnet będzie.
Uczyniło to wielkie wrażenie na oblegających, którzy nie przypuszczali, aby z taką sztuką zamek się mógł obraniać.
Natychmiast dokoła zaczęto kołami i łopatami badać, kopać, szukać; lecz na żaden inny ślad nie trafiono.
Ranek cały upłynął na rozmaitych przygotowaniach. Ponieważ inaczéj, jak z pomocą ognia, Pillen wziąć nie było podobna, zaczęto susz ściągać z poblizkich lasów; bełty sposobić, kłakami i smołą opatrzone; ciosać kobylice i wiązać drabiny, potrzebne do wdzierania się na parkany.
Na gródku i teraz żadnego ruchu i przygotowań widać nie było. Od