Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/017

Ta strona została uwierzytelniona.

wsze jednostajnie młodym. Jemu życie nie posuwa się jak index sekundowy szalejący po cyferblacie zegaru, ale jak żółwio patrzący godzinnik. Czémże miał zestarzéć, gdy nie kocha, nie płacze, nie porusza się niczém, i zawsze zamknięty w swéj skorupce, szafuje tyle tylko życia, ile go niezbędnie na powszednią potrzebę wydać musi. To też jedna marszczka nie przybyła mu na czole gładkiém, lśniącém, czystém i pełném spokoju, oczy nie pociemniały, nie straciły blasku, nie zgarbił się i nie wyłysiał, niezużył. — Takim jest, jakeśmy go widzieli w pierwszéj części naszego obrazu.
Za to, o jakże wielka odmiana w Stasiu! Staś, przypominacie sobie, był młodym, trzpiotowatym chłopcem w początku, potém spoważniał oparzywszy się miłością Hrabiny Julii, potém exaltował się z Natalią, rozpaczał za piérwszą kochanką i starzał w podróżach, aż powrócił statecznym, jak to dawniéj wybornie mówiono, człowiekiem, żo-