dko, bardzo prędko, spokojna, wesoła, świéża i rumiana twarz Matyldy, pogodne jéj oblicze, spowszedniało mężowi, prędko nacieszył się wrażeniami swojego ojcowstwa (paternité, — nie ma na to wyrazu u nas — miałożby to znaczyć, że niebyło rzeczy???)[1].
Synka; — rumiane, śliczne dziecię, odpychał zlekka, zadumany, a żonę, zbywał często wyrazy zimnemi jak lód, o które by się wszelaka inna, niż jéj miłość rozbiła. — Ale ona miała jedno z tych przywiązań trwałych, których nic nie wyrwie, gdy raz w duszę wrosną. — Im mocniéj je szarpiesz, tém głębiéj zapuszczają korzenie.
August okiem badacza patrzał od początku na Stasia i przewidział co być miało, dojrzał początku, doczekał się wyraźnych symptomatów nudy, oziębienia, przesytu.
Dobrze to któś uważał, że większa część
- ↑ Chcę mówić uczucia.