Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

tobliwości w sposobie powiedzenia tego — Bóg zapłać.
Potém usiadł i obejrzał się.
Staś w złym humorze, kwaśny, z rezygnacyą, rzucił się w krzesło przeciw niemu i gotował się na długie męki, jałowéj rozmowy, aż do wieczerzy przeciągnąć się mającéj. Ale August, który znał kwestarza i pamiętał że wszyscy braciszkowie za kwestą jeżdżący, są zwykle ludzie weseli, bywali, umiejący mnóstwo powiastek, znający cały kraj do koła, zbliżył się z postanowieniem, dowiedzenia siostrzeńcowi że bernardyn jeżdżący za jałmużną — może być miłym gościem w domu.
Jakoż natychmiast rozkołysał bernardyna, wypytując go o znajomych, o sąsiadów, o wiadomostki różne z dawniéjszych czasów. Niewiedząc jak i dla czego rozchmurzył się Stanisław i począł słuchać, podano herbatę i przy niéj żwawiéj jeszcze, poszła rozmowa.