Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

już spokojny — wszystko się dla mnie skończyło, reszta na pacierzach, na usłudze braciom, na odpoczynku w klasztorze, płynie sobie spokojnie, i gdyby mi Pan Bóg, oddał dziś do wyboru, czy znowu wrócić na świat do majętności, (boć to i zagon miałem) do krewnych — lub zostać jak jestem dziś — Bóg widzi, wybrałbym lepsze, to co jest.
— No, ale to państwu nie oto chodzi; poczynam tedy ab ovo. Jak mnie Państwo widzicie, ślachcic byłem (nie mogę mówić jestem, bo wszystko to dziś dla mnie przeszłość) i ojciec nasz, panie mu świéć nad duszą, miał część wsi w Województwie Płockiém. A trzeba Panom wiedziéć, że w owém Województwie Płockiém, Ziemi Wyszogrodzkiéj i sąsiedztwie, małéj szlachty, co na kilku chłopkach siedzą, jak mrówia. I nie poszło to, jak gdzieniegdzie po Litwie i Wołyniu, ex subhastatione, z kollokacij i podziałów fortun pańskich, ale z rozrodzenia fa-