Urodziłem się tedy, powiém Państwu, pod słomianą strzechą, naszego dworku, który palony i odbudowywany stał od XV wieku, na oném miejscu; czemu dowodem były poczciwe stare grusze do koła i wiekuiste lipy na naszym dziedzińcu. Jam był piąty z rodzeństwa, i pan ojciec choć ubogi, choć czworgiem dzieci obarczony, po staremu był mi rad gdym na świat zawitał.
— Od takiego przybytku głowa nie boli, powiadał, gdy inni na dzieci stękali, będzie pomoc na starość!
Sąsiedzi ruszali ramionami, bo niekażdy tak bogobojnie i poczciwie, Boży dar, dziécię przyjmował. Niektórzy za trzeciém, czwartém, gotowi byli kląć i złorzeczéć temu, co u nas zwało się dawniéj poczciwie po chrześciańsku błogosławieństwem Bożém!
Ojciec mój, pamiętam, powtarzał zawsze dykteryjkę, prawdziwą, którą słyszał od Ojca Jezuity Collegium Płockiego o Xięciu Wiśniowieckim, niepomnę jak mu było imie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.