Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

kapitułę, ale w kącie nieraz słyszałem, jak Jéjmości powiadał:
— Rychtyk Anusieńku byłem taki. Nie dobrze by było, żeby za młodu na Kapucyna się kierował. Będzie z niego żołniérz.
Z piérwszych szkół w Płocku, trafiła się kondycya szczęśliwa, przeniesienia mnie do Warszawy. Jegomość Pan Starosta ....ski, wielki ojca mego protektor, odsyłał syna swego do Konwiktu Xięży Pijarów, do Warszawy, a że w owych czasach pospolicie bogatsi dla emulacij dzieciom swoim uboższych chłopaków dodawali, a jam był właśnie wieku Starościca, zaproponował pan Starosta Ojcu memu, aby mnie dał za towarzysza synowi. Naturalnie ojciec całując stopki i schylając się do kolan, zgodził się na to. Było nas pięcioro, a tak choć jeden mógł nie kosztować, uczyć się i razem na przyszłość zaciągnąć z młodym Starościcem nierozerwaną, o losie i postanowieniu dalszém stanowiącą przyjaźń.