Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

drogę i cztéry strony świata, puścił od rodzinnego kołowrotu, w nieznajome strony. Tak mnie ten Pan Grzegorz zdurzył swojemi opisami, że pewniusieńki byłem, powrotu rychłego i najmniéj z kilką wsiami na dziedzictwo. Bodaj czy tylko nie wmówił ten wisus, że tam wsi dają nowo przybyłym, prosząc aby je przyjęli i ofiarując jeszcze trochę grosza na zagospodarowanie.
Jechało się żwawo, wesoło i niekosztownie. Podróż dawniéj cale inna była niż teraz, a zwłaszcza dla ubogiego ślachcica. Primo, pasportu nie było potrzeba; secundo, pieniędzy nie wiele, odwagi tylko trochę. Dziś kwestarze, państwo dobrodzieje, kwestarze tylko i ubodzy tak podróżują. Rzadko i to w ostateczności noclegowało się w karczmie u żyda; popas to prawda, że najczęściéj dla pośpiechu bywał gdzieś w gospodzie, ale i to nie zawsze. Częściéj mając z sobą owies kupiony u chłopka dobrą miarą — popasało się kędy w lasku,