Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.

w chłodku, spętawszy konia, posilając się wodą, sérem, chlebem, a jeśli była i kiełbasą.
Na noclegi jechało się albo do brata ślachcica, albo na plebanią do Xiędza, albo jeśli gdzie miasteczko na drodze, do klasztoru — Xiądz. ślachcic i konwent każdy, przyjął, a gościł i przenocował ślachcica, jeśli go jeszcze nie zatrzymali na dłużéj. Tak tedy wesoło od komina do komina, od dachu, do dachu, czasem w towarzystwie czyjém, najkrótszemi drogami, z listy rekomendacyjnemi, z danemi zleceniami ustnemi, ukłonami i tp. posuwało się daléj a daléj.
Dziś by się na to nikt nie pisał, a dalipan, był to wyśmienity sposób podróżowania i pełen rozmaitości, jak być może, przygód dziwnych często, często śmiésznych, a do tego oszczędny. Jadąc jedną szkapą konno, trzy, cztéry garnce owsa wystarczały na dzień; a kupione u chłopka kosztowały nie wiele, siana wiązka, także nie zubożyła;