Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

znajomych, do nieznanych, jak po nitce z węzełka do węzełka. Jeden wskazywał drugiego, posyłał z ukłonem do pana brata i tak się jechało daléj a daléj. Skręciłem się na Podlasie, bo tam miałem po matce krewnych, w ślacheckiéj osadzie nad Bugiem i ztamtąd puściłem się już wcale mi nieznane strony. A różnie o nich różni prawili. poznałem prędko, że opowiadania przybylca, na których wiarę puściłem się w podróż, mocno przesadzone były; alem się już niechciał wracać, mając to sobie za przeznaczenie Boże.
Wyjechawszy na Ruś, postrzegłem wielką odmianę obyczajów, bo choć tam było wiele polskiego, było i obcego dla nas i śmiesznego dla mnie, com nigdy nic nad Polskę nie widział. A co daléj to gorzéj — co daléj, to nowszy i więcéj obcy świat.
Zbliżając się już ku Ukrainie, począłem stękać i miarkować, że trudniéj będzie zna-