Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

— Waść mi nie przedasz tego konia pod kozaka?
— A cóż z sobą zrobię daléj?
— Ba! odparł stary, jeśli myślisz tak konia używać, to i tak niedaleko zajedziesz.
— Jam pewny mego szpaka!
— Szkoda że się na takie młode ręce dostał, bo znać koń dobry — Pokaż no go Waść.
I kazał mi przeprowadzać konia, ludziom w zęby patrzéć, bo widać był koniarz jakiś wielki i sam się znał dobrze.
— A cóż, nie przedasz? spytał.
Myślę sobie, trzeba szczęścia probować i odpowiém:
— Niech Jasny Pan, bierze i konia i mnie.
— Oj to ciężki dodatek! rzekł śmiejąc się stary, Waści wiater chodzi po głowie, a do czegożeś zdatny? A umiész że co?
— Szablą trochę i piórem trochę pisać umiém.