Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/077

Ta strona została uwierzytelniona.

— I koniem dodał stary — to widziałem. Ale nie szanujesz konia to źle.
— Jedź Waść za mną do Niemirowa, a powoli, szanuj szpaka, dodał, ja tam do mojego przyjaciela jadę — tam zobaczemy, pogadam, może się zbędziesz konia i znajdziemy ci kondycją. Tylko mi szanuj szpaka, bo jak go ochwycisz, to ci go i darmo nie wezmę.
Otóż panie, jakim dziwnym wypadkiem, piérwszą kondycią moją dostałem, bo trzeba wiedziéć, że P. Wojewoda, którego spotkałem, dał mi zaraz lokacją na swoim dworze i za szpaka co mu się podobał, sowicie zapłacił, żem dwa za to konie kupił zaraz.
Począłem tedy od służby, ale dowiedziałem się wkrótce z doświadczenia, że nigdzie na świecie, ba na Podolu i Ukrainie, łatwo się chleba nie nabywa i raptem. — Napociło się dobrze i mało co zarobiło, grosz przychodził ciężko. — Wzdychałem, a co było