Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

robić. Zostałem na małym folwarku officjalistą z zapowiedzią, że jak za poczciwą służbę nagradzają, tak za niewierną choć na dywaniku, bez litości, sieką. Służyłem poczciwie, mogę powiedziéć, a że człek był z obcych stron i chciał się emerytować, nie wiele wyglądałem z folwarku i nie robiłem znajomości. Przyszło do rachunków rocznych, zapowiedziano nam Rewizora dóbr JMP. Wojewody, młodego człowieka i także mazura. Cieszyłem się słysząc o ziemlaku i czekałem, byłem spokojny o rachunki, bo nic w nich nie podrobiłem.
Jednego poranku, kiedym tylko co na koń miał siadać i stał w ganku ekonomicznego domku, dysponując coś czeladzi, patrzę wali wózek i kilku konnych. Ani chybi P. Rewizor, serce zabiło — czekam w ganku. Jedzie wprost do dworu — patrzę — oczom nie wierzę. we łbie mi się kręci — To pan Drzemlik!
Pomiarkowałem zaraz, zobaczywszy starego nieprzyjaciela, że źle będzie koło mnie,